Ernest Hello
Św. Augustyn
święto 28 sierpnia
Powiedziano gdzieś o św. Augustynie, że był to człowiek największą czcią otoczony, jaką kiedykolwiek ludzie zdobywali. W istocie wyróżnia się on spomiędzy wszystkich Świętych charakterystycznym rysem. Bez wątpienia wszyscy Święci są ludźmi; tylko pierwiastek nadprzyrodzony, jakim są oni przeniknięci, stawia ich tak daleko od ludzi zwykłych, że ci ostatni, przerażeni odległością, patrzą na nich raczej jak na gwiazdy, niż jak na sobie podobnych bliźnich. Ludzie patrzą na świętość poniekąd jakby na niesłychane zjawisko, pochodzące od istot zupełnie odrębnego rodzaju, odmiennej natury, od istot cudownych i nieznanych, o których można marzyć i rozmyślać, ale których poznać niepodobna. Jakkolwiek jest ono błędne, takie pojęcie o Świętych można usprawiedliwić, skoro się pomyśli, że żywoty ich są nam przedstawione w oświetleniu, które pomiędzy nie a życie ludzkie stawia przegrodę krańcowego przeciwieństwa i kontrastu.
Niezmierna większość ludzi odwraca się na widok Świętego i mówi temu obcemu, nieznanemu cudzoziemcowi: cóż jest wspólnego pomiędzy mną a tobą?
Św. Augustyn stanowi w tym ogólnym prawidle wybitny i bezwzględny wyjątek. Każdy z nas odczuwa w nim przyjaciela, brata. Chciałoby się go mieć powiernikiem; śmiałoby się mu wyznało tysiączne słabostki ukryte i istotne, których by się nie wyjawiło bez lęku św. Janowi Chrzcicielowi, św. Dionizemu, św. Janowi od Krzyża, a nawet św. Teresie. Jesteśmy tak słabi, że moc przejmuje nas prawie lękiem, a uwielbienie, jakie odczuwamy względem niektórych bohaterów chrześcijańskich, mimowolnie zwraca nasze oczy na nas samych, co wywołuje pewien nawet rodzaj przerażenia.
Wprawdzie Święci sami, Święci nowożytni, czytając żywoty Świętych dawnych, czują się również dużo od nich niższymi, ale ich sposób odczuwania wstecz jest zupełnie niepodobny do naszego. Uczucie niższości pochodzi u nich z żarliwej i prawie ekstatycznej pokory, która każe im patrzeć na siebie samych jako na nędznych i bezwartościowych, tak jakby zupełnie pozbawionych łaski. Uczucie to pochodzi z wielkiej żarliwości ich ducha, lęk zaś zwykłych ludzi wobec Świętych pochodzi z zatwardziałości i prowadzi do obojętności. Św. Augustyn jest jednym z niewielu, który nas odstrasza w bardzo małym stopniu, dlatego że pozostaje z nami w związku jeśli nie bardziej realnym, to w każdym razie dużo więcej widocznym. Św. Augustyn może powiedzieć razem z poetą łacińskim: „Człowiekiem jestem i nic ludzkiego obce mi nie jest”. Można by nawet przypuścić, że znany ten aforyzm, jakkolwiek napisany wcześniej, był napisany umyślnie dla niego. Św. Augustyn poznał ludzkość w jej najbardziej ziemskich pierwiastkach i skłonnościach. Namiętności serdeczne przeżarły go; namiętności umysłu obłąkały. Namiętności niskie go posiadły. Poznał nędze, słabości, zwątpienia i trwogi.
Człowiek w przerażający sposób podlega błędom. Wchłania je przez wszystkie kanały, jakimi się łączy ze światem zewnętrznym. Wdycha je wszystkimi porami; serce, umysł, ciało, wszystko jest podległe zepsuciu. Zepsucie ma dla przeżarcia człowieka wszelkie drogi otwarte, wszelkie właściwości przystosowane, wszystkie możliwe udogodnienia na usługach swoich. Św. Augustyn wiedział to wszystko, on to poznał i opowiada nam o tym.
Nie tylko te stany poznał przed swoim nawróceniem, lecz ich wspomnienie pozostało w nim żywe, gorejące, przytomne, bijące krwią gorącą, odczuwalne wyraźnie dla niego i dla innych aż do ostatniego tchnienia na ziemi. Św. Augustyn nie ukrywał na sobie blizn człowieka, prawie krwawiących jeszcze i wciąż grożących rozjątrzeniem. Nigdy nie przeniósł on siedliska swego w przestworza wysokie, niedostępne, pozostając wciąż w obrębie codziennych widnokręgów ludzkich. Je nasz chleb, żyje naszym życiem, walczy naszą walką; nie zapomina o nas i nie pozwala nam o sobie zapomnieć.
Człowiek i Święty stoją w nim w pobliżu jeden drugiego; nie tracą siebie nigdy z oczu, często prowadzą ze sobą walkę, czasami bardzo z bliska. Temu to dziwnemu i pociągającemu sąsiedztwu święty Augustyn zawdzięcza pewien rodzaj popularności, jaką się cieszy wśród ludzi. Same jego spekulacje metafizyczne, najszczytniejsze i najśmielsze nawet, posługują się ludzkimi sposobami wypowiadania się; pozostają zawsze w zakresie ludzkiej umysłowości i nie zadziwiają człowieka. Często przerastają go, nigdy go nie przygniatają. Wyznania św. Augustyna mają tę niezwykłą właściwość, że mogą być czytane z równą rozkoszą i pożytkiem przez grzesznika, przez nawróconego, przez chrześcijanina i przez bezwyznaniowca. Grzesznika pociągną ku nawróceniu, w nawróconym udoskonalą nawrócenie; chrześcijaninowi ułatwią wielkość; obojętnego pobudzą do zastanowienia się nad sobą. Księga ta przypomina wciąż o ułomnościach, lecz to przypomnienie nie ma w sobie nic niezdrowego, nic osłabiającego, gdyż siła uzdrawiająca tryska z opowiadania o chorobach. Zdrowie wywołuje w świętym Augustynie wspomnienie choroby. To wspomnienie nie szkodzi zdrowiu, bo rozważane jest w światłości. Lecz choroba miniona, a nie zapomniana, nadaje dźwiękowi głosu intonacje szczególnie przejmujące. Czytelnik ma wrażenie, że św. Augustyn przyszedł doń w odwiedziny – i to go zachwyca. Ale jednocześnie odczuwa jakby chęć pójścia do świętego Augustyna dla oddania mu wizyty i to go podnosi. Św. Augustyn przyszedł do niego i wziął go za rękę, aby mu pomóc w drodze. I czytelnik odczuwa potrzebę pójścia za swym przewodnikiem, bo ręka doń wyciągnięta jest zdrowa, żarliwa, ożywcza i oczyszczająca.
Wiek nasz to wiek sceptyczny, potępiający spowiedź sakramentalną; ale wiek nasz jest jednocześnie wiekiem mdłym, płaczliwym, robiącym wszystko na pokaz, więc lubuje się w spowiedzi głośnej, hałaśliwej, publicznej i przechwalczej. Pomyślmy tylko, ilu ludzi od lat stu pisało swoje pamiętniki; ilu ludzi czuło potrzebę powierzenia swych uczuć najskrytszych całemu rodzajowi ludzkiemu, który wcale nie odczuwał potrzeby ich poznania. Lecz jakkolwiek zwierzenia te są bezużyteczne same w sobie, mogą doskonale służyć, siłą kontrastu, do uwydatnienia mocy i wartości prawdziwej spowiedzi. Pomiędzy Wyznaniami św. Augustyna i Wyznaniami Jana Jakuba Rousseau odległość wzrasta jeszcze przez podobieństwo nagłówków; przepaść dzieląca dwie te prace uwydatnia się jeszcze przez tożsamość nazw, jakie noszą.
Istotne przeciwieństwo dwóch ludzi jest wyraźniej uwidocznione przez pozorną analogię ich sposobów działania. Wybitny publicysta, Ludwik Moreau, który dokonał świetnego przekładu Wyznań św. Augustyna, napisał również Jan Jakub Rousseau i wiek filozoficzny. Pierwsza z tych prac jest prawie równie oryginalna jak druga, bo tak przekładać znaczy tyle, co tworzyć. Ale jedna praca postawiona obok drugiej daje bardzo głębokie i pożyteczne wskazówki. Zbliżenie do siebie jednej i drugiej pracy uwydatnia nam dwa światy wyznań, świat wyznań Świętego i świat wyznań tego drugiego; spowiedź tego, który się kaja, i spowiedź tego, który się pyszni; bo aż taka jest przepaść, do której spaść może lub spada natura ludzka. Jest pewien sposób opowiadania swoich błędów, wstrętniejszy od win opowiadanych; jest pewien rodzaj lubowania się w spełnionej zbrodni, wstrętniejszy od zbrodni dokonywanej bezpośrednio; jest pewien sposób lekki i szczebiotliwy roztrząsania zbrodni, który wyklucza pobłażliwość, do której może skłaniać wzrok widza, a przede wszystkim duszę sędziego, słabość prowadząca do zbrodni. Spowiedź jest światem, którego dwoma biegunami są św. Augustyn i Jan Jakub Rousseau.
Jednym z charakterystycznych rysów duchowej fizjonomii św. Augustyna jest zdolność poruszania wszystkich kwestii, i to zdolność poruszania wszystkiego jednocześnie. I przez to właśnie jest on tak głęboko i tak całkowicie ludzki. Bo człowiek to istota, która będąc postawioną pośród spraw i rzeczy wszystkich ich dotyka, wszystkie obejmuje, wszystko skupia i odnosi do siebie, wszystkiego potrzebuje. Sprawy ducha i sprawy materii, wszystkie mogą stać się dlań albo pomocą, albo klęską. I były one kolejno klęską i pomocą dla św. Augustyna. Retoryka, filozofia, jak również serdeczne namiętności znosiły mu kolejno swoje dary i swoje złudzenia. Zbłąkanie jego chodziło wszelkimi drogami, wszystkimi ścieżynami, wszystkimi ulicami wielkich miast i wszystkimi ich zaułkami. Jego zbłąkanie naprzód już wykreśliło kierunek drogi jego nawróceniu i skrusze, które z kolei wędrowały wszystkimi drogami, ścieżynami, ulicami i zaułkami. Zbłąkanie i nawrócenie jedno za drugim obchodziły wszystkie zakręty brzegów rzeki życia.
Św. Augustyn zajmował się wszystkim. Wielkie i piękne wydanie jego dzieł, jakie przedsięwziął Guerin w Bar-le-Duc, jest istotną przysługą, oddaną rzeczom boskim i rzeczom ludzkim. Dzięki czynnemu współudziałowi najbardziej do tego uprawnionych i najwybitniejszych tłumaczów, przekład ten stał się publicznym pomnikiem. A przecież wobec tej olbrzymiej ilości prac, opowiadań, kazań, rozpraw, nauk, wykładów, polemik; wobec tej niezmiernej liczby studiów, gdzie przed oczami przesuwają się Pismo św., dogmaty, kwestie moralne i wszystkie możliwe nauki, czytelnik nie może sobie postawić pytania, jakie zadawała sobie starożytność wobec Iliady i Odysei, czytelnik nie może mieć takiej wątpliwości co do św. Augustyna, jaką ma względem Homera; nie może sobie zadać pytania: „Czyż to jeden człowiek zrobił to wszystko?”. Tożsamość autora jest widoczna i nie ulega wątpliwości. Widoczna jest niewidzialna pieczęć położona pod każdą nauką, każdym komentarzem, każdą modlitwą, każdym sporem i polemiką. Wszędzie wyczuwa się człowieka i wszędzie tego samego człowieka. Św. Augustyn otwierający swą duszę w Wyznaniach jest tym samym, który w Komentarzu do św. Jana opowiada, jeśli wolno się tak wyrazić, o poczęciu Słowa przedwiecznego. Opowiadający nędzę i marność i rozmyślający o chwale jest tym samym świętym Augustynem. Przemierzający otchłań ludzką i rozważający otchłań Bożą jest tym samym św. Augustynem, patrzącym z dolin ku szczytom i patrzącym z gór w doliny – jest tym samym orłem. A ponieważ znamy go, więc nas nie przeraża. W górach i w dolinach jest zawsze bratem naszym i naszym przyjacielem.
Jedną z cech człowieczych jest ciekawość. Tej ludzkiej nuty nie brak również i w głosie św. Augustyna. Stanowi on pod tym względem przeciwieństwo ze św. Józefem z Kupertynu. Żywoty Świętych mówią nam o naturach najrozmaitszych, najbardziej odmiennych, nawet zupełnie przeciwnych sobie. Wszystkie te kwiaty i wszystkie te drzewa wchłaniały te same promienie słońca na różne sposoby, które odpowiadały ich przyrodzonym właściwościom i wewnętrznym ich uzdolnieniom.
To wszechświat, w którym rozmaitość przejawia się w jedności, a jedność zakwita rozmaitością. Św. Augustyn jest człowiekiem z naturą z urodzenia złożoną i ciekawość jego umysłu z chwilą jego wejścia do Kościoła św. została nawróconą, ale nie zniszczoną. Biskup Hippony jest również żarliwym badaczem, jak dawny student; tylko jego badanie i jego żarliwość zmieniły charakter i kierunek, tylko do innych celów zmierzają; można prawie powiedzieć, że z innych źródeł biorą początek, bo umiłowanie jest im natchnieniem i miłość je wieńczy. Miłość jest u progu ich drogi i miłość u jej kresu. Student badał dla badania samego; chrześcijanin bada, ażeby lepiej poznać i wiedzieć i móc przez to głębiej miłować. Biskup bada, ażeby lepiej miłować i lepiej nauczać. Badanie Augustyna stało się wiedzą św. Augustyna. Żarliwość Augustyna stała się miłością świętego Augustyna. Nic nie zginęło, nie zatraciło się. Wszystko się przemieniło. I łatwo odnaleźć i rozpoznać rysy dawnego człowieka pod rysami nowego. A przecież to nowy człowiek żyje, nowy człowiek przemawia; lecz piętno tego, co było, widnieje w tym, co jest. To podobieństwo, stale ujawniające się w przeciwieństwie, jest być może jedną z przyczyn tej sympatii ogółu, która się tak często odwraca od Świętych, a która zwraca się do świętego Augustyna w ciągu całego jego żywota, ponieważ on nigdy z oczu nie traci człowieka. Jego działanie, jak i jego myśl, stale brały udział w walkach jego stulecia.
Chrześcijaństwo było życiem samem ludu, który on nauczał, ale wskutek zamieszek społecznych drżała ziemia pod stopami nauczyciela i pod nogami uczniów. Rozprawy i nauki świętego Augustyna były przerwane najściem barbarzyńców. Upadek państwa rzymskiego rozlegał się echem po całej ziemi; ze wszystkich gór staczały się lawiny, wszystkie przepaści napełniały się gruzem i złomami. Trzask walących się w gruzy opok rozbudził wszystkie echa. Konwulsje świata umierającego i tego, który chciał się narodzić, plątały się ze sobą i kolejno powiększały chaos i przerażenie. Wszystkie te katastrofy powodowały gorączkę w umyśle, który nawet w swojej lotności zawierał coś gwałtownego. Subtelność, lotność grecka i rzymska twarda siła, stykały się ze sobą pojednane w chrześcijaństwie i poznawały się dawne nieprzyjaciółki, a dzisiaj siostry w Chrystusie.
Święty Augustyn skupił je w sobie do pewnego stopnia, a jednocześnie przewyższył je i uwieńczył.
To był człowiek-wzór, człowiek-typ. I to był biskup.
Niniejszy artykuł jest rozdziałem z książki Ernesta Hello Żywoty świętych, Warszawa 1910.