J. Sochoń - Nawrócenie św. Augustyna

Zgodnie z wielowiekową tradycją interpretacyjną w tytule umieściłem termin „nawrócenie", dotyczący „cudownego dziecka", świętego Augustyna, jednego z pierwszych filozofów chrześcijańskich i w ogóle wyjątkowego myśliciela. To późniejszy biskup, Ojciec Kościoła, z pochodzenia Numidyjczyk - Afrykanin, którym chyba pozostał do końca życia, choć pisał po łacinie, rozczytywał się w modnej wówczas literaturze rzymskiej, pismach platończyków oraz neoplatończyków, interesował się ponad miarę teatrem - jako sławny, wpływowy i popularny w wielu ówczesnych środowiskach profesor retoryki, za odpowiednim wynagrodzeniem szermujący wykwintną mową, pozornymi argumentami i - by tak powiedzieć - świadomym lingwistycznym szyderstwem.

Prawdę trzeba pokochać

Warto mieć na uwadze to zakorzenienie Augustyna w ziemi afrykańskiej, gorącej, zmysłowej, pełnej wewnętrznego żaru, w tym konglomeracie kultur, wyznań, tradycji, obyczajów, języków i sposobów bycia, aby choć po części móc pojąć jego późniejsze czyny, pisma i reagowanie na ludzką i Boską rzeczywistość. Zresztą, proces jego nawracania się będzie bardzo długi, gdyż napotykający na opór. Augustyn, już po wewnętrznym przełomie, wciąż będzie oglądał się wstecz, świadomie ignorując ewangeliczną zasadę zapisaną przez świętego Łukasza: Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do królestwa Bożego (9,62). W każdym razie jego nawrócenie, które nastąpiło po dosyć długim okresie umiarkowanej rozwiązłości, a opisane (dosyć drobiazgowo) przez niego samego w „Wyznaniach", stało się niemal paradygmatycznym faktem kulturowym, przenikającym aż po krańce świata. I do dzisiaj wzbudza fascynację i różnego rodzaju czytelnicze kontrowersje, o czym świadczą chociażby komentarze Jacques'a Derridy/1 czy Martina Heideggera/2, a w Polsce Andrzeja Kijowskiego/3, poczynione na marginesie Augustyńskich zapisów duchowych.

Zresztą, gdyby to ode mnie zależało, nakazałbym wszystkim rodzicom (pod karą klątwy kościelnej!) przymuszanie swoich pociech do przeczytania przede wszystkim „Wyznań" - wspomnianej już duchowej biografii Augustyna. Poza Biblią, utworami greckiego geniuszu literackiego i innymi arcydziełami - „Wyznania" stanowią najzupełniej podstawową lekturę dosłownie wszystkich. Dlaczego?

Najpierw z powodu wewnętrznego autentyzmu narracji. Autor przedstawia szczerze, bez zbytnich upiększeń logikę własnego ducha, dokonuje oceny własnych życiowych decyzji, chce zrozumieć racje i powody swoich czynów, a wie, że w pisaniu staje przed Bogiem, ludźmi i sobą jako spowiadający się, wyznający najbardziej skrywane słabości. Przyjmuje tę postawę, gdyż przypuszcza, że tylko w tak ostrym świetle mogą one zostać uchwycone i - dzisiaj to wiemy - ostatecznie przezwyciężone. Lubię u Augustyna tę właśnie odwagę przyznawania się do siebie, takiego, jakim aktualnie jest. Lubię swego rodzaju dumę z własnych osiągnięć, widoczną zwłaszcza w chwilach, kiedy jest obiektem plotek, zawiści i zwykłego społecznego zaciekawienia.

Można powiedzieć, że Augustyn znajdował się w sytuacji, jakiej obecnie doświadczają niektóre gwiazdy filmowe, znani biznesmeni, nobliści czy hierarchowie Kościoła. Postawiono go przed ówczesną społeczno-kościelną komisją lustracyjną. Ten młody biskup Hippony miał przecież dość przedziwną historię życia. Z jednej strony wiązał się z różnymi odłamami heretyków, odrzucał jako literacko surowe i banalne teksty Pisma Świętego, propagował manichejską wizję świata i umiał zasypiać tylko w objęciach kobiety. I ten karierowicz, bywalec salonów, ciągle żądny zysku, pieniędzy i pochwał, nadskakujący młodym dziewczynom, nagle stał się katolickim zakonnikiem/4. To jakaś życiowa gra, zabawa - szeptano w Kartaginie, gdzie Augustyn studiował retorykę i napawał się, jak to określił w „Wyznaniach", gorącością kotła erotyki: Jeszcze się nie zakochałem, a już kochałem samą myśl o zakochaniu. (...) To było moim marzeniem: kochać i być kochanym wzajemnie, i radować się ciałem owej istoty kochającej/5.

Na szczęście - nie tylko zresztą dla samego Augustyna - owo przylgnięcie do estetycznych i zmysłowych rozkoszy nie trwało zbyt długo. Nagle nastąpiła głęboka przemiana. Augustyn pozostał tym samym człowiekiem, niemniej jednak dokonał czegoś nadzwyczajnego, odrzucił mianowicie przekonanie, że o własnych siłach może przezwyciężyć swoje grzechy, wady, pychę kulturowego retora. I zdał się na wsparcie Bożej łaski. Odkrył po wielu bolesnych trudach, że w chrześcijaństwie kryje się prawda. Nie wystarczy jednak ją poznawczo uchwycić. Prawdę trzeba objąć, czyli pokochać, a nie można być pewnym, że kocha się prawdę, jeśli nie przedkłada się jej ponad wszystko inne/6. Oto zapewne jedno z ważnych źródeł wewnętrznego przeobrażenia późniejszego autora „O Trójcy Świętej".

Nawrócenie czy powołanie?

Zapytajmy najpierw: czy zmianę pogańskiego stylu życia na styl ewangeliczny dokonaną przez Augustyna wypada nazywać nawróceniem, czy może powołaniem? A być może było to swego rodzaju nawrócenie-powołanie, dzięki któremu mogłaby się roznosić i umacniać wieść o Chrystusie i Jego zbawczej misji? W historii refleksji nad fenomenem nawrócenia ważną rolę odegrały propozycje Williama Jamesa, autora „Doświadczeń religijnych", wydanych po raz pierwszy w Polsce w 1958 roku/7. Współtwórca amerykańskiego pragmatyzmu pisał: Nawrócić się, odrodzić się, dostąpić łaski, doświadczyć religii, zdobyć pewność - oto rozmaite nazwy oznaczające stopniową albo nagła zmianę, dzięki której jaźń dotychczas rozszczepiona, świadomie zła, niższa i nieszczęśliwa jednoczy się i staje się świadomie sprawiedliwą, wyższą i szczęśliwą - a wszystko przez mocniejsze oparcie się na podstawach religijnych. Tyle ujmujemy zwykle pod terminem nawrócenie - i to bez względu, czy dla dokonania tej przemiany moralnej bezpośrednie oddziaływanie bóstwa uznamy za konieczne, czy też nie/8.

James w wyraźnie psychologicznej perspektywie uznał więc nawrócenie za proces, w którym człowiek zmagający się z poczuciem winy i niższości staje się wskutek głębszego zrozumienia rzeczywistości religijnej człowiekiem konsekwentnie świadomym słuszności swych wyborów i postanowień.

Doświadczenie świętego Pawła na drodze do Damaszku byłoby przeto najlepszym przykładem tak pojętego nawrócenia. Żyd faryzeusz, dojrzale świadomy swej nieudolności w przestrzeganiu Prawa, doświadcza dogłębnej przemiany wewnętrznej, kiedy zostaje mu objawione, że może być usprawiedliwiony dzięki wierze w Jezusa Chrystusa. Najnowsze badania prowadzone przez biblistów pokazują, że przywołana tradycyjna interpretacja napotyka jednak na poważne trudności. W istocie doświadczenie Pawła nie było bowiem w ogóle żadnym nawróceniem. Nie zmienił on religii, nie odczuł też wyrzutów sumienia ani rozpaczy. Wydarzenie pod Damaszkiem trzeba rozpoznać raczej jako powołanie na apostoła pogan. Wskutek tego powołania Paweł zaczyna zadawać pytania o to, co dzieje się z Prawem obecnie, skoro przyszedł Mesjasz-Chrystus, i co owo przyjście oznacza dla relacji między żydami a poganami/9. Trudno tutaj rozstrzygać tę hermeneutyczną trudność. Ważne, jak odniesiemy się do doświadczenia samego Augustyna i jego „formy nawrócenia".

Najogólniej powiedzmy, że w jego przypadku nawrócenie polegało na powolnym uderzaniu w jego świadomość zewnętrznych znaków, czego powodem była uprzedzająca, miłująca aktywność Chrystusa. O Chrystusie Augustyn już wiedział, choć nie potrafił jeszcze włączyć Go w swoją awanturniczą codzienność. Dzięki temu mógł przejść z jednej społeczności do drugiej i spojrzeć na swoją przeszłość z punktu widzenia nowej chrześcijańskiej wspólnoty. Takie socjologiczne ujęcie nawrócenia jest o tyle przydatne, że proponuje wziąć pod uwagę także czynniki społeczne, mające znaczenie w akcie nawrócenia. W podejmowaniu trudu porzucenia dawnego życia, dawnej grupy społecznego oparcia, Augustyn musiał świadomie wybrać i zdać się na swego rodzaju konfesyjną socjalizację z tą nową chrześcijańską wspólnotą, przyjąć wizję świata wyznawaną przez jej zwolenników, zaakceptować struktury społeczno-obyczajowe w niej panujące. Nie dokonało się to od razu. Długiemu procesowi dochodzenia Augustyna do chrześcijańskiej wiary towarzyszyło wielu ludzi. Nazwijmy ich, za Giovannim Papinim, pośrednikami zbawienia. Byli to Afrykanie: Apulejusz - Numidyjczyk, wielka osobistość, autor przede wszystkim „Metamorfoz albo złotego osła", dający Augustynowi przedsmak mistycyzmu Platona; Faustus z Milewy - również Numidyjczyk, który uwrażliwił Augustyna na sprzeczności i nihilizm manichejczyków; Plotyn - Egipcjanin, ukazujący Boga jako czystego ducha; Wiktorynus - Afrykanin, wzmacniający w młodym katechumenie pragnienie całkowitego oddania się Chrystusowi; wreszcie Pontycjan, który opowiada o bohaterskim życiu świętego Antoniego z Egiptu i któremu udaje się doprowadzić opornego Augustyna do sakramentu chrztu/10. Koniecznie też należy włączyć w ten krąg matkę Augustyna, świętą Monikę, a także świętego Ambrożego oraz licznych przyjaciół. To właśnie z nimi zakładał Augustyn wspólnotę życia religijnego i z trudem udawało mu się utrzymać ją w strukturze uporządkowanej moralnie.

Nawrócenie od dzieciństwa

Augustyn wzrastał w chrześcijańskiej atmosferze, zapatrzony bardziej w przykład matki Moniki niż ojca Patrycjusza, prowincjonalnego urzędnika rady miejskiej, przynajmniej formalnie wyznającego rzymską religię państwową, który dopiero przed śmiercią przyjął chrzest. Ojca chyba nawet nie kochał, choć doceniał jego dobroć, mimo porywczości i gwałtowności okazywanych niemal codziennie. Patrycjusz - o czym wspomina sam Augustyn - często zdradzał swoją żonę, nie potrafił opanować emocji seksualnych i, być może, nawet obnosił się z nimi. Cieszył się też, kiedy pewnego razu spostrzegł w łaźni, że jego syn doszedł już do wieku męskiego. Z tym niecodziennym „dziedzictwem" Augustyn będzie musiał walczyć z ogromną determinacją.

Matka wspierała go, jak mogła. Do rangi symbolu w jego biografii urosły łzy - nie tylko przelewane przez matkę pragnącą, by Augustyn wreszcie opamiętał się i wszedł na chrześcijańską ścieżkę życia, ale również łzy Augustyna, wylewane nad samym sobą, kiedy z dalekiej perspektywy pisał sławne „Retractationes" („Sprostowania")/11, rozumiane jako „katalog i wyznania". Na kartach tej księgi dokonał ponownej, wyjątkowo szczerej spowiedzi ze swego stanu duchowego: prostował niejako cały swój życiowy dorobek z lat 386-427, ale też pochwalał - bez fałszywej pokory - to wszystko, co uznał za swe znaczące osiągnięcie. Pisał zatem, że „nie podoba mu się" to i tamto z tego, co kiedyś relacjonował; przyznaje, że utrwalił wiele płochych deklaracji, nie dość przemyślanych wyznań, że często nie był zbyt rozważny.

Z tego też dzieła można wnosić, że jego nawrócenie, choć miało określony początek i konkretne przyczyny, bardzo rozciągnęło się w czasie. Zostało przygotowane przez splot różnych wydarzeń, nawet - jak by się mogło wydawać - niezbyt ważnych, czy wręcz trywialnych. Zaryzykowałbym tezę, że Augustyn właściwie nawracał się od dzieciństwa. Wpisany zapobiegawczo na listę katechumenów, pozostawał z dala od chrześcijaństwa, nie zdobywał właściwie żadnej religijnej wiedzy. W środowisku pogańskim nie zatracił jednak swoistej, zapewne irracjonalnej wiary w Chrystusa, który pojawia się na horyzoncie jego zainteresowań literaturą łacińską, zwłaszcza twórczością Wergiliusza. Poszukuje po prostu szczęścia, do którego zdobycia, jak sobie uświadamia, potrzebna jest autentyczna miłość i wiedza. Gaudium de veritate: oto cel, który mu wówczas i przez całe późniejsze życie będzie przyświecał.

Niestety, na razie żyje w duchowym rozproszeniu na wiele rzeczy (in multa defluere], które nie układają się w sensowną całość. Staje się przeto Augustyn sam dla siebie problemem. Mimo dobrego wpływu Apulejusza nadal jest osaczany przez pomnażające się pokusy egzystencjalne. Wyraźnie widzi słabości własnej duszy i własnego ciała. Niepokoją go nieczystości żądzy, ponęty zapachów, uciechy słuchu, wszelkiego rodzaju „piękności zewnętrzne". Zauważa nadto, że jest bardzo skrupulatny i pedantyczny. Natychmiast płacze, kiedy popełni jakiś błąd językowy albo pomyli się w obliczeniach. Na czternaście wieków przed Goethem odczuwa, że ma w sobie więcej niż jedną duszę, a uprzedzając mistrza podejrzeń Freuda, dochodzi do wniosku, że dziecko już w łonie matki nie jest tak niewinne, jak to sobie wyobraża większość ludzi/12. Wytrwale jednak poszukuje realnych znamion szczęścia i prawdy.

Pierwsza rewolucja duchowa - Hortensjusz

W tym szalejącym wirze studiowania, rozrywek i duchowych medytacji Augustyn wiąże się na trwałe z pewną dziewczyną z Kartaginy, którą żarliwie kocha, a której nie znamy nawet z imienia. Z tego wiernego związku w 385 roku zrodzi się syn Adeodat, ochrzczony wraz z samym Augustynem przez świętego Ambrożego w roku 387. Ale należy przyznać, że konkubinat Augustyna dawał ujście jego energii seksualnej i ją porządkował, a zarazem podnosił jego prestiż jako początkującego nauczyciela retoryki w dobie późnego cesarstwa/13. W tym też czasie umiera ojciec Augustyna, ale nie robi to na nim zbyt wielkiego wrażenia. Nadal wciąga go przepych Wschodu, gwar Kartaginy i ponętne krajobrazy. Uczy się znakomicie, nabywa biegłości w sofistycznych sztuczkach i stylistycznych subtelnościach. Zdarza sią jednak coś niebywale zaskakującego. Wśród książek, które zalecano do przeczytania uczniom retoryki, znajdował się również Cyceron i jego (zaginione niestety) dziełko „Hortensjusz", napisane w duchu „Zachęty do filozofii" Arystotelesa. Augustyn tak się zachwycił „Hortensjuszem", że dostał niemal palpitacji serca i odtąd fragmenty tej książki będzie cytował aż do końca życia. Właściwie nic w tym dialogu nie było filozoficznie oryginalnego ani odkrywczego. Było ono swego rodzaju kalką, układanką z dokonań Greków. Nic to jednak. Augustyn, przeczytał, że najważniejszym zadaniem człowieka powinno być poszukiwanie mądrości, zwłaszcza mądrości Bożej, która niebywale przerasta wartość czystej wymowy i retorycznych popisów. W ten sposób obudził się w nim duch filozofa, pojawiła się chęć zdobycia mądrości ukrytej w filozoficznej kontemplacji. Życie przeto zgodne z rozumem, pozbawione duchowej pustki, rysuje się przed nim jako idea warta poświęceń.

I Augustyn próbuje wejść na ten nowo odkryty szlak. Zdaniem niektórych badaczy owo zetknięcie się z nauką Cycerona stanowi pierwszy etap na drodze nawrócenia Augustyna. To pierwsze jego nawrócenie. Odtąd w symbiozie filozofii i teologii zyska on poczucie pewności i metafizycznej stałości. Okupuje jednak tę nową jakość swego myślenia i działania znacznym cierpieniem i bólem, jak też nieustającym niezdecydowaniem. Pyta: gdzie mam szukać filozoficznej mądrości, obiecującej szczęście, całkowite spełnienie? Chrześcijanie podpowiadają mu, że w ich świętej księdze - Biblii znajduje się rozwiązanie. Augustyn sięga więc po nią. Próbuje czytać ją w wersji starołacińskiej (vetus latina), sporządzonej na podstawie Septuaginty i doznaje wielkiego rozczarowania. Księga wydaje mu się zbyt surowa, źle napisana, pełna barbaryzmów, antropomorfizmów i stylistycznych nieporadności. Zawiera wiele miejsc pozornie sprzecznych ze sobą, trudnych po zrozumienia i tajemniczych.

Z umysłem wypełnionym artystyczną skalą rzymskiej prozy, zapatrzony w swe naukowe możliwości, nie potrafił wyjść poza literalne sensy tekstów biblijnych. Nie znał jeszcze właściwej hermeneutyki biblijnej; nie potrafił wyzbyć się konwencji i retorycznych uprzedzeń. Kiedy przeczytał, że Jahwe stworzył świat w ciągu siedmiu dni, uśmiechnął się tylko i z oburzeniem rzucił Biblię w kąt. Cóż po religijnej wierze, jeżeli jest sprzeczna z moim rozumem - dorzucił i nie chciał tracić więcej czasu na chrześcijaństwo. Pierwsze nawrócenie nie dopełniło się. Należało poszukiwać dalej.

Przykre doświadczenie z Biblią stało się okazją do wejścia w perswazyjny krąg manichejczyków, którzy czyhali na każdego, kto wyznał, że chce autentycznej mądrości i spotkania z Chrystusem, bez konfliktu z rozumem. Dzięki swemu założycielowi Maniemu (216-276), jak też okrutnym prześladowaniom w Persii za Bahrama I, manichejczycy zdobyli wielką popularność i niemal dorównywali chrześcijanom swą religijną potęgą. Gdyby nie wytrwała polemiczna walka Ojców Apostolskich, kto wie, czy dzisiaj większość z nas nie byłaby manichejczykami albo przynajmniej arianami. W każdym razie Augustyn uległ ich wpływowi i przez dziewięć lat nie mógł wyzwolić się spod promieniowania tej gnostyckiej sekty.
Centralnym punktem nauczania manichejczyków byt wieczny i niezmienny dualizm dobra i zła, światła i ciemności. Te dwa ontycznie silne pierwiastki znajdują się zawsze w równowadze i występują zmieszane we wszystkich rzeczach żywych i martwych. Według Manesa Jezus pojawił się na ziemi, aby głosić ten odwieczny spór dwóch światów, a ponieważ nawet chrześcijanie Go nie rozumieli, przyszedł Paraklet, czyli sam Manes i wskazał drogę, której należałoby się trzymać, by mogło zapanować światło, Manichejczycy obiecywali swym wyznawcom racjonalne wyjaśnienie wszelkich problemów życia, powoływali się na Pismo Święte, Chrystusa i Ducha Świętego. Naśladowali niemal we wszystkim Kościół chrześcijański, nie wyłączając liturgii i struktury organizacyjnej. Augustyn zafascynował się ich racjonalizmem, i materializmem, gdyż - jak nauczali - Bóg jest światłem, zatem ciałem. Dusze ludzkie są drobinami tego Boskiego światła, które zostało zamknięte w ciałach. Być może nawet, że Augustyn był wtedy przekonany, że i on sam jest cząstką boskości, że w nim samym wciąż toczy się walka dobra ze złem, a on jest jak gdyby zwierciadłem i dowodem dogmatu manichejskiego. W ten sposób doktryna manichejska zaspokajała jednocześnie materializm i pychę Augustyna.

Te ostre słowa Papiniego są uzasadnione/14. Nie należy ich zresztą cieniować ani też przesadnie wyolbrzymiać, tym bardziej że Augustyn, wróciwszy w 373 roku do rodzinnej Tagasty, próbował nawrócić na manicheizm swoją matkę Monikę i niektórych przyjaciół. Przeżywał wiele trudnych chwil utraty osób bliskich, odnosił również pewne sukcesy zawodowe i literackie. Coraz bardziej zbliżał się do chrześcijańskiej wiary, choć nie bez wyraźnego i stanowczego oporu. Przez łzy matki nazywany bywa „synem łez".
Wyruszył do Rzymu, gdzie od razu zmogła go ciężka choroba (być może malaria), otarł się o zwolenników sceptycyzmu, a przy tym bawił się, występował na scenach i estradach, deklamując fragmenty znanych utworów epickich lub dramatów; a także recytując swoje poezje podczas publicznych konkursów. Nauczał retoryki we własnej szkole, ale nie odniósł żadnych, szczególnie finansowych, korzyści. Wszystkie te zachowania i swoiste wewnętrzne miotanie się wypływało z jednego źródła: intelektualnego i moralnego zagubienia, które w tym czasie stało się jego ciężarem. Wkrótce jednak nastąpi kolejny krok na drodze nawrócenia Augustyna.

Dobrym zbiegiem okoliczności, dzięki poczcie cesarskiej, młody profesor retoryki znajduje się już w Mediolanie, gdzie jego zdolności, retorska zapalczywość i błyskotliwość mają stanowić przeciwwagę dla charyzmatycznego biskupa Mediolanu Ambrożego (około 340-397), który jako pierwszy na Zachodzie spopularyzował czytanie po cichu. Augustyn składa więc kurtuazyjną wizytę biskupowi, poecie i muzykowi, jednemu znajmożniejszych i wpływowych ludzi w cesarstwie, ale - jak pokaże przyszłość - Augustyn nigdy nie zdoła z nim się zaprzyjaźnić. Będzie go cenił, traktował jak „ojca", lecz nic więcej. Zapewne różnił ich charakter i „plemienne cechy". Spokój północy (Ambroży pochodził zTrewiru), dyplomatyczny chłód, dworska dyplomacja nie przylegała do żywego, zmysłowego i spekulatywnego sposobu życia i działania Augustyna.

Lecz właśnie chłodny i niedostępny Ambroży znacznie przyczynił się do nawrócenia Augustyna, Nie był, co prawda, wielkim teologiem, raczej praktykiem duszpasterstwa, niemniej jednak wygłaszał każdej niedzieli w bazylice mediolańskiej kazania, które oczarowywały Augustyna. Nie tyle swą formą, ile treścią. Augustyn coraz bardziej przekonywał się, w jak straszliwe sidła wrzucili go manichejczycy, racjonaliści i sceptycy. Wreszcie dostąpił łaski właściwej interpretacji Biblii. Ambroży, mający za wzór Filona i Orygenesa, nauczył retora alegorycznej wykładni Pisma Świętego.
Jakaż to była intelektualna i moralna ulga. Augustyn powoli, ale bardzo odważnie wyrywał się z manicheizmu i pogańskich nawyków. Dostrzegł, że Biblia ma zawsze sens przekonujący i głęboki, jeżeli się ją właściwie rozumie. Pod sensem dosłownym należy poszukiwać bowiem sensu duchowego. To było główne ramowe rozróżnienie. Poza nim wyróżniano jeszcze sensy moralny i mistyczny. W ten sposób Augustyn pozbył się pokusy antropomorfizmu, co stało się zaczątkiem jego późniejszej pierwszej poantycznej teorii semiologii.

Nadto Ambroży odsłonił przed nim teologiczny czy religijny wymiar neoplatonizmu, co pozwoliło Augustynowi wyzwolić się z manichejskiego materializmu. Augustyn czyta zatem teksty Plotyna i neoplatończyków. Wie już o idei ducha i rzeczywistości duchowej; dochodzi do przekonania, że wiara nie jest sprawą nierozumną i uzmysławia sobie kilka istotnych prawd:

- Istnieje niematerialny, niewidzialny i czysto duchowy świat. Duchowość Boga jest czymś olśniewającym. W poszukiwaniu prawdy i Chrystusa powinniśmy cofnąć się od świata zewnętrznego do świata wewnętrznego i stamtąd rozpocząć wznoszenie się ku Bogu.

- Mamy do czynienia z radykalnym rozróżnieniem między bytem, który rzeczywiście godzien jest tej nazwy, i który jest Bogiem, a bytem, który w tamtym tylko uczestniczy.

- Wszystko, co jest, jest dobre, zło zaś pozostaje jedynie odarciem z dobra, a samo nie ma bytowej mocy. Z tego wynika, że Bóg nie może być przyczyną zła. Zło i grzech są w gruncie rzeczy nieładem, chaosem. Ład jest zaś wtedy, gdy każda rzecz jest na swoim miejscu i działa tak, jak działać powinna.

- Wiara nie sprzeciwia się rozumowi, ale wraz z nim stanowi o wadze poszukiwania Boga.
W tych przemyśleniach pomocne okazały się pisma neoplatończyków, w których Augustyn odnajdywał nawet to, czego w nich być nie mogło, mianowicie zręby chrześcijańskiej doktryny o Trójcy Świętej. Zasadniczo jednak, choć wiele nauczył się od nich, dopiero w Piśmie Świętym oraz w listach świętego Pawła odnalazł Tego, którego - podświadomie - poszukiwał od dzieciństwa: Chrystusa - pośrednika, Boga, a zarazem człowieka/15. Chwila pełnego nawrócenia nadchodziła nieodparcie.

Drugie i pełne nawrócenie

Zaczęło się wszystko od pomysłu, aby założyć wspólnotę przyjaciół, którzy mieszkaliby razem, mieli wspólny majątek i regułę życia. Tego rodzaju „klasztor filozofów" rozwiązałby wiele trudnych, także egzystencjalnych spraw. Nie doszło jednak do urzeczywistnienia tych planów, gdyż na przeszkodzie stanęła „sprawa kobiet". Niektórzy z przyszłych pustelników byli już bowiem żonaci, inni jeszcze nie. Czy żony zgodzą się, by zamieszkać razem i wieść tak odosobnione życie? W tej sytuacji Augustyn (ponaglany przez matkę) postanowił się ożenić. Miał przy sobie, co prawda, tę nieznaną nam z imienia kobietę, lecz nie zalegalizował tego związku. Dlaczego?

Nie potrafię precyzyjnie odpowiedzieć. Na pewno Augustyn nie oddalił kobiety, z którą żył tyle lat, z powodów niskich, egoistycznych. Być może wynikało to z sytuacji społecznej. Procedura zawierania pełnoprawnego małżeństwa była wtedy dość skomplikowana i wymagała, by przyszli małżonkowie mieli ten sam status społeczny.

Tymczasem matka Adeodata pochodziła z nizin społecznych. Być może Augustyn pokonałby te trudności, ale jego matka inaczej widziała tę sprawę. Profesor retoryki, obracający się w tak zwanym wielkim świecie, nie mógł pozwolić sobie na „haniebny związek". Wyszukała zatem Monika odpowiednią młodą dziewczynę, która miała dopiero dwanaście lat, to jest dwadzieścia mniej niż Augustyn, by jej syn mógł zaspokajać swe namiętności i cierpliwie oczekiwać na projektowane małżeństwo. Niestety, nigdy nie poznamy zasadniczych racji, w imię których doszło do tego okrutnego zerwania z kimś, kogo Augustyn przecież kochał.

Wynika z tego wszystkiego, że Augustyn przez lata na próżno udawał, że daje sobie to, czego mu brakuje, zamiast przyjąć z całą prostotą to, czym Bóg chciał go obdarzyć: chrześcijańskie Objawienie, interpretowane przez Kościół, nieskończone bogactwo, którego sens nadal mu umykał, o którym odtąd jednak wiedział z całą pewnością, że zawiera prawdę i środki mogące zapewnić błogosławieństwo. Trzeba było tylko (aż) oderwać się od zmysłów. Tylko jak to uczynić? Wówczas odkrył, że zło, będące źródłem jego cierpienia, nie jest właściwe tylko jemu: tkwi mianowicie w każdym człowieku od grzechu Adama. Jego próżne a dumne wysiłki brały się stąd, że sądził, iż skoro zdolny był upaść, zdolny jest też podnieść się o własnych siłach. Kiedy jednak spoglądał nieco zazdrosnym okiem na spokój Ambrożego i Ojców Pustyni, poznał źródło tego spokoju: była nim łaska, dająca czystość pragnień. Dzięki łasce człowiek może nie tylko dostrzec w oddali cel, którego szuka, ale może też go osiągnąć. To, co Plotyn wskazał Augustynowi, Chrystus pomógł mu posiąść.

Takie jest dwoiste doświadczenie Augustyna, źródło jego filozofii i nawrócenia/16. A sławna scena w ogrodzie mediolańskim, związana z przyjęciem przez Augustyna święceń kapłańskich i następnie posługi biskupiej, potwierdza, jak sądzę, powyższe intuicje. Jego nawrócenie nie było nagłe, w blasku Bożego światła, jak u świętego Pawła. Nie należy też ujmować tego faktu jako przechodzenia od jednego stopnia trudności do kolejnego, jakby Augustyn świadomie przechodził z jednego wagonu do drugiego, by na końcu dotrzeć do źródła ruchu i światła, czyli Boga. Powody jego nawrócenia były zarówno filozoficzne, jak i uczuciowe, moralne i najgłębiej mistyczne. Musiał przezwyciężyć (filozoficznie) dwa kluczowe problemy: uchwycić, jak to tylko możliwe, istotę Boga i zmierzyć się z aporią zła.

Ale nade wszystko czekał na określony Boży znak. Jak wspomina, w ogrodzie nie mógł powstrzymać się od łez, prosząc Boga o rozstrzygające ocalenie. I wtedy usłyszał dziecięcy głos: - Weź to, czytaj! Weź to, czytaj! (Tolle lege, tolle lege). Szybko otarł łzy i otworzył Biblię na chybił trafił. Kiedy przeczytał, że nie w ucztach i pijaństwie, nie w rozpuście, zwadzie i zazdrości, lecz w Chrystusie otrzymujemy zbawienne szczęście, ogarnęła go nieznana czułość i pewność: oto jestem już po stronie Boga, zdobyłem przewagę nad swoim libido, zwyciężyłem. Umysłowość, serce i ciało Augustyna stały się dogłębnie chrześcijańskie.

Nie traktowałbym jednak tego „tajemniczego wydarzenia" na podobieństwo nawrócenia świętego Pawła. Nie doznał niespodziewanego olśnienia, choć o Boskiej iluminacji nauczał i włączył ją w swój chrześcijański styl filozofowania; zbliżał się do Boga powoli, stopniowo, w wyniku prób i odkryć intelektualnych. Towarzyszyła mu stale życzliwość Stwórcy, lecz on sam musiał podjąć konkretne decyzje: porzucić żądzę sławy, bogactw i kobiety. Musi chcieć tylko tego, czego chce Bóg. I w ciągu czterdziestu czterech lat życia, które mu pozostały, nie cofnie się nigdy. A jeśli sięgnie pamięcią do przeszłych grzechów i błędów, to tylko po to, aby płakać nad swoim umarłym „ja" i wznieść hymn dziękczynny do swego miłosiernego Wybawcy/18.

Heroizm jego nawrócenia bliskiego powołaniu nie polegał na żadnym ryzyku, ale na konfrontacji z rozumem, dla którego wiara jest „głupstwem". Wybierając prawdę Ewangelii i rzeczywistość Kościoła, Augustyn wybierał pokój, do którego tęskniło jego serce, ale przed którym wzdragał się rozum i od którego odstręczała go jego własna kultura umysłowa. Chciał wiedzieć, co się z nim dzieje, zwłaszcza w dramatycznych momentach życia, kiedy się przemienia. Z tego zrodziła się jego introspekcja, a z nią zrodził się prawdziwy pisarz, który na to, aby się narodzić, musiał umrzeć jako „literat", „retor", tak czy owak „sprzedawca snów"/19. Mówił nie o sobie, bo to zawsze ustawia blisko pychy, ale zwracał się do Boga, by nam dzisiaj też powiedzieć, jak został przez Boga obdarzony talentami, uratowany i skierowany ku dobru.

Nie należy utożsamiać religijnego kryzysu Augustyna z moralnym kryzysem niemożności pokonania ciężaru zmysłów. Było to raczej jakby przesunięcie osi duchowości/20. Przypadek Augustyna w historii chrześcijaństwa pozostaje unikalny, bo nader dramatyczny, nawet dla niego samego. Dlatego też niekiedy uważano, że „Wyznania" są właściwie li tylko instrukcją literacką, poetycką i wyraźnie udramatyzowaną fikcją. Nawrócenie było jednak nad wyraz realne, poprzedzone jasną świadomością grzeszności i pychy, ale też wewnętrzną gotowością do przemiany.

Typ nawrócenia, którego doznał Augustyn, to powolne wzrastanie w łasce, by stać się „nowym człowiekiem", ale wzrastanie po to, by dawać się kształtować przez Chrystusa, jak w przypadku świadectwa świętej Katarzyny ze Sieny. Niezbędną konsekwencją tak rozpoznanej postawy musi być więc coś, co Dietrich von Hildebrand nazywał utwierdzeniem w Chrystusie - w tym wszystkim, co od Niego otrzymujemy. Jest to odporność (tę zyskał Augustyn właśnie po nawróceniu) na bodźce do zmian przychodzące „z dołu", a zarazem uległość wobec tego wszystkiego, co ma nas kształtować „z góry"/21.
Nieprzemijający przykład również i dla naszych dzisiejszych bojów, nawróceń, religijnych sporów wybuchających wciąż od nowa. I jeśli pomiędzy świętymi Kościoła mało który tak mało był świętym, a tak bardzo namiętnym człowiekiem ze wszystkimi błędami i słabościami jak Augustyn, to w tym jego człowieczeństwie tkwi też coś pojednawczego, a w każdym razie tajemnica jego władzy nad umysłami/22 - nie tylko jego czasów, lecz także umysłami epoki ponowczesnej.


JAN SOCHOŃ, ur. 17 sierpnia 1953 w Wasilkowie, na Podlasiu,- ksiądz, profesor filozofii, poeta, krytyk literacki i eseista; biograf i wydawca pism błogosławionego Jerzego Popiełuszki. Kieruje Katedrą Filozofii Kultury na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego, wykłada w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie. Należy do Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, PEN Clubu, Polskiego Towarzystwa Tomasza z Akwinu, Polskiego Towarzystwa Filozoficznego oraz innych towarzystw naukowych. Autor m.in. „Widzimy tylko znaki. O wierze chrześcijańskiej" (Kraków 2011), „Podróż z magami. Wiersze świąteczne" (Bydgoszcz 2011), „Religia w projekcie postmodernistycznym" (Lublin 2012). Mieszka w Warszawie.

_________________________

1/ B. Clement, L'invention du commentaire. Augustin, Jacques Derrida, Paris 2000.

2/ M. Heidegger, Fenomenologia życia religijnego, tłum. G. Sowiński, Kraków 2002, s. 155-296.

3/ A. Kijowski, Dopiski do „Wyznań" św. Augustyna, w: Tropy, „W drodze" 1986, s. 144-164.
4/ Zob. np. C. Cremona, Augustyn z Hippony. Rozum i wiara, tłum. M. Serejska-Wróbel, Warszawa 1993.

5/ Święty Augustyn, Wyznania III, 1, przełożył, opatrzył posłowiem i kalendarium Z. Kubiak, Warszawa 1978, s. 44. Dalsze cytaty z tego wydania.

6/ Zob. E. Gilson, Koncepcja filozofii u św. Augustyna i u św. Tomasza zAkwinu, tłum. A. Appel, „Studia z filozofii Boga, religii i człowieka", red. J. Sochoń, J. Grzybowski, Warszawa 2007, t. 4, s. 100.
7/ Korzystam z wydania: W. James, Doświadczenie religijne, tłum. J. Hempel, Kraków 2001.
8/ Tamże, s. 150.

9/ Zob. Stownik teologii św. Pawła, red. Gerald F. Hawthorne, R.P. Martin, D.G. Reid; redakcja naukowa wydania polskiego K. Bardski, Warszawa 2010, s. 519-526.

10/ G. Papini, Święty Augustyn, tłum. A. Brzozowska, Warszawa 1958, s. 12.

11/ Św. Augustyn, Sprostowania, tłum. J. Sulowski, Warszawa 1979.

12/ Zob. G. Papini, dz. cyt., s. 19.

13/ Por. A. Kijewska, Święty Augustyn, Warszawa 2007, s. 29.

14/ G. Papini, dz. cyt., s. 38.

15/ A. Kijewska, dz. cyt., s. 74-86.

16/ Por. E. Gilson, dz. cyt., s. 100-104.

17/ Św. Augustyn, Wyznania, VIII, 12. 18 G. Papini, dz. cy., s. 102-103.

19/ Zob. A. Kijowski, dz. cyt, s. 158-460.

20/ C. Cremona, dz. cyt., s. 102.

21/ D. von Hildebrand, Przemienienie w Chrystusie, tłum. J. Zychowicz, Kraków 1982, s, 14.

22/ Zob. R. Eucken, Wielcy myśliciele i ich poglądy na życie. Zagadnienia życia ludzkości w rozwoju dziejowym od Platona do naszych czasów, tlum. A. Zieleńczyk, Lwów-Poznań 1925, s. 291.

Źródło: Ks. Prof. Jan Sochoń, Nawrócenie świętego Augustyna, w: Przegląd Powszechny 6 (1090) 2012, s. 77-92.