1/ O niewysłowionej słodkości Bożej

1. Niechaj Cię poznam, Panie, który mię znasz, niechaj Cię poznam, mocy duszy mojej, ukaż mi się, pocieszycielu mój, niech ujrzę Ciebie, światło oczu moich! Przyjdź, wesele ducha mego; niech Cię obaczę, radości serca mojego. Niech Cię miłuję, życie duszy mojej! Objaw mi się, lubości moja wielka, pocieszenie moje słodkie, Panie Boże mój, żywocie mój i wszystko chwało duszy mojej. Niechże Cię znajdę, pożądanie serca mego, niech Cię dosięgam, miłości duszy mojej, niech Cię obejmę, Oblubieńcze niebieski, najwyższe moje rozradowanie wewnątrz i zewnątrz. Niech Cię odzierżę, szczęśliwości wieczna, niech posiędę w środku serca mego, żywocie błogosławiony, słodkości najwyższa mej duszy, niech Cię umiłuję, Panie, mocy moja, Panie, utwiedzenie moje i ucieczko moja i wyswobodzicielu mój. Niech Cię ukocham, Boże, wspomożycielu mój, wieżo umocnienia mego i nadziejo moja słodka we wszelakim utrapieniu. Niech Cię obejmę, dobro, bez którego nic nie jest dobrem, niech się żywię Tobą, o nad wszystko wybrany, bez którego nic wybornego nie masz. Otwórz wnętrze uszu moich słowu nad miecz obosieczny przenikliwszemu, abym głos Twój usłyszał. Zabrzmij, Panie, z wysokości głosem wielkim i mocnym; niech zabrzmi morze i napełnienie jego - niech się zruszy ziemia i wszystko, co na niej jest.


2. Oświeć oczy moje światłości nieujęta, zalśnij błyskawicą i zaćmij je, aby nie patrzyły na próżność. Olśniewaj i zatrwóż je, niech się ukażą zdroje wód, a odsłonią posady okręgów ziemskich. Światłości niewidzialna, użycz wzroku, który by Cię ujrzał. Stwórz nowe powonienie, o wonności życia, któreby za Tobą pobieżało do wonności olejków Twoich. Uzdrów smak, iżby zakosztował i znał i rozróżniał, jak wielkie jest mnóstwo słodkości Twych, Panie, któreś zachował tym, co są pełni miłości Twojej. Daj serce, które by o Tobie rozmyś­lało, ducha, który by się w Tobie rozmiłował, umysł, który by na Cię pamiętał, pojęcie, któreby Cię rozumiało i rozum, któryby do Ciebie, najmilszego, mocno przystawał, Ciebie zawżdy, najmędrsza miłości, miłował. O życie, którem wszystko żyje, żywocie, który mi życie daje, życie, któreś jest życiem mojem, przez które żyję, bez którego umie­ram, żywocie, przez który zmartwychwstaję, bez którego ginę, żywo­cie, który mi jest radością, bez któregom utrapion. Żywocie żywiący, słodki i miły, zawżdy godzien pamięci, kędyś jest? Gdzież cię znajdę, abym ustał w sobie, a był w Tobie? Bądź blisko w duchu, blisko w sercu, blisko w ustach, blisko w uszach, blisko ku pomocy, bo omd­lewam od miłości, bo bez Ciebie umieram, bo na Cię pomnąc, odżywam. Wonność Twoja mię odradza, pamięć na Cię mię uzdrawia, ale nasycon będę, gdy się ukaże chwała Twoja, o życie duszy mojej. Pożąda i ustaje dusza moja na Twoje wspomnienie; kiedyż wnijdę i stawię się przed Tobą, radości moja.


3. Czemu odwracasz twarz Twoją, wesele moje, przez które się weselę? Gdzieś się ukrył, o piękny, którego pożądam? Wonnością Twoją oddycham, żyję i weselę się, Ciebie jednak nie widzę. Głos Twój słyszę i odradzam się. Ale czemu zakrywasz twarz Twoją? Rzeczesz może: Nie ujrzy mię człowiek, a żyw zostanie. Tedy, Panie, niech umrę, abym Cię ujrzał, niech Cię ujrzę, abym tu umarł. Nie chcę żyć, chcę umrzeć, pożądam być rozwiązanym i być z Chrystusem. Pragnę umrzeć, abym Chrystusa obaczył; zrzekam się życia, abym żył z Chrystusem. Panie Jezu, przyjmij ducha mego; o życie moje, zabierz duszę moją; wesele moje, przyciągnij serce moje. Słodki pokarmie mój, niech Cię pożywam. Głowo moja, kieruj mną. Światło oczu mo­ich, oświeć mię. Pieśni moja, uśmierz mię; wonności moja, ożyw mię. Słowo Boże, odrodź mię; chwało moja, rozraduj duszę sługi Twego, wnijdź do niej, wesele moje, aby się uweseliła w Tobie; wnijdź do niej, słodkości najwyższa, aby zakosztowała słodkości; światło wieczne, objaw jej się z wysoka, aby Cię pojęła, poznała i umiłowała. Dlatego bowiem, Panie, Cię nie miłuje, jeśli Cię nie miłuje, bo Cię nie zna, a nie zna Cię, iż nie pojmuje; nie pojmuje zaś, bo światła Twego nie ogarnia; a światłość w ciemnościach świeci, a ciemności jej nie ogarnęły.


4. O światłości umysłu, o prawdo jaśniejąca, prawdziwa światłości, która oświecasz każdego człowieka na ten świat przychodzącego, przychodzącego wprawdzie, lecz nie miłującego, bo kto miłuje świat, nieprzyjacielem Bożym się staje; rozprósz ciemności z nad oblicza przepaści umysłu mojego, aby, rozumiejąc, widział Cię, pojmując, po­znał Cię i poznając umiłował. Ktokolwiek bowiem Cię poznaje, mi­łuje Cię, siebie zaniechawa, kocha Ciebie więcej niźli siebie, a przychodzi do Ciebie, żeby się w Tobie weselił. Ta więc przyczyna, Panie, iż Cię nie tyle miłuję, iłem powinien, iż nie w pełni Ciebie znam; ale iż mało znam, mało miłuję, a iż mało miłuję, mało się w Tobie weselę. Lecz od Ciebie, prawdziwego wnętrznego szczęścia, oddalając się przez rzeczy zewnętrzne, gdy się Ciebie jednego poz­bawiam, szukam nieprawych przyjaźni w tych rzeczach zewnętrz­nych i tak nędzny ja, serce moje, którem Tobie jednemu wszystką miłością i wszystką żądzą poświęcić winien, oddałem marnościom: i przeto stałem się marny, marność umiłowawszy. Ta to przyczyna, Panie, iż się nie weselę w Tobie i nie trwam przy Tobie, bom ja w rzeczach zewnętrznych a Ty w wewnętrznych, ja w ziemskich, a Ty w duchowych, ja na znikome ducha rozlewam, myśli rozpraszam, mową się wplatam, a Ty, Panie, w wiecznych mieszkasz i jesteś wie­cznością. Tyś w niebiesiech, a ja na ziemi; Ty miłujesz, co wysokie, ja, co najniższe, Ty niebieskie, a ja ziemskie, a kiedyż mogą zejść się te przeciwieństwa?


W: Św. Augustyn, Księga rozmów duszy z Bogiem. Księga podręczna, Wydawnictwo Antyk, Warszawa-Komorów 2001.