2/ O nędzy i ułomności człowieka

1. Nędznym ja, kiedyż się wyrównaćmoże krzywizna moja z prawoistością Twoją? Ty, Panie, miłujesz pokój samotni, ja ruch mno­gości; Ty milczenie, ja wrzawę; Ty prawdę, ja próżność; Ty szukasz blasku czystości, ja w ślad nieczystości idę. Cóż więcej, Panie? Ty iście dobry, jam zły; Ty miłościwy, jam bezbożny; Tyś święty, jam nędzny; Tyś sprawiedliwy, jam niesprawiedliwy; Tyś światłość, jam ślepy; Tyś życiem, jam umarły; Tyś lekarstwem, jam chory; Tyś wesele, jam smu­tek; Tyś najwyższą prawdą, jam wszechstronna marność, jak każdy żyjący człowiek. Biada mi! Cóż więc powiem, o Stwórco, cóż? Usłysz mnie, Stworzycielu, jam Twoje stworzenie, już ginę; stworzeniem Twojem jestem, już umieram; dziełem Twojem jestem, już do nicości schodzę. Robotą Twoją jestem; ręce Twoje, Panie, uczyniły mnie i ulepiły; ręce, mówię, one, które za mnie przybite były gwoździem; dzieła rąk Twoich, Panie, nie odtrącaj; spójrz, błagam, na rany rąk Twoich. Oto na rękach Twoich, Panie Boże, napisałeś mię: odczytaj ono pismo i zbaw mię. Owóż do Ciebie to wzdycham stworzenieTwoje, Stwórcą jesteś, przetwórz mię; do Ciebie wołam, ja twór Twój: życiem jesteś, ożyw mię; do Ciebie wznoszę oczy, Ja, dzieło Twoje: sprawcą jesteś, odnów mię. Przebacz mi, Panie, niczem bowiem są dni moje.


2. Cóż jest człowiek, aby mógł do Boga mówić, Stworzyciela swe­go? Przebaczmi, iż mówię do Ciebie, daruj słudze Twemu, który się waży przemawiać do takiego Pana: w potrzebie prawo ustaje. Bo­eść mięprzynagla, bym mówił; nieszczęście, które znoszę, zmusza mię, bym wołał; chory jestem, lekarza wzywam; ślepy jestem, do światła biegnę; umarły jestem, do żywota wzdycham. Tyś lekarz, Tyś światło, Tyś życie: Jezusie Nazareński, zmiłuj się nade mną; Synu Dawidów, zmiłuj się nade mną; zdroju miłosierdzia, usłysz, co do Ciebie wołam, ja niemocny. Światłości, która mimo przecho­dzisz, czekaj na ślepego, podaj mu rękę, aby przyszedł do Ciebie i wświatłości Twojej oglądał światło. Życie żywiące, przywołaj umarłego. Cóżem ja jest, który rozmawiam z Tobą? Biada mi, Pa­nie; przepuść mi, Panie: jam trup gnijący, strawa robactwa, naczy­nie cuchnące, pastwa płomieni. Cóżem ja jest, który rozmawiam z Tobą?Biada mi, Panie! Przepuść mi, Panie! Nieszczęsnym ja czło­wiek, człowiek, mówię, z niewiasty zrodzon, żyjący krótki czas, przepełnieńmnogiemi nędzami; człowiek, mówię, uczynion napodobieństwo marności, przyrównany głupim bydlętom i już podob­ny im.



3.Cóż wżdy jestem? Otchłań ciemności, ziemia nieszczęsna, syn gniewu, naczynie godne zelżywości, zrodzony przez nieczystość, żyjący w nędzy, mający umrzeć w uciśnieniu. Biada mnie nędzne­mu! Cóżem jest? Czemże będę? Naczynie gnoju, skorupa próchna, pełna, smrodu i odrazy; ślepy biedak, nagi, wielu potrzebom pod­legły, nieznający wejścia swego ani wyjścia, nędzny i śmiertelny; którego dni jako cień przemijają; którego żywot jako cień miesiąca znika, jako kwiat na drzewie rośnie, wnet więdnie; już kwitnie, już usycha; życie moje, mówię, życie kruche,życie nietrwałe, życie, które im więcej rośnie, tem więcej go ubywa; im bardzie sięposuwa, tem bardziej się ku śmierci zbliża; życie zawodne i ciemne, pełne sidełśmierci już się weselę, już się smucę; raz jestem silny, to znów niemocny; ninie żyję, a wnet jestem umierający dopiero co wyglądam szczęśliwy i już nieszczęsny; już się śmieję, już płaczę i tak wszystkie rzeczy niestałości podlegają, iż nic godziny jednej -w jednym stanie nie trwa. Tu bojaźń, tam drżenie; tu głód, tam pragnienie; tu ciepło, tam zimno; tu mdłość, tam ból wzbiera; tych ściga śmierć niewczesna, która w tysiąc sposobów codziennie porywa nieszczęsnych ludzi niespodzianie. Tego zabija gorączką,owego boleściami uciska; tego morzy głodem, tamtego gubi pragnieniem; tego chłonąwo­dy, ów ginie w zasadzce; tamtego płomień niszczy, owego zęby dzikiego zwierza pożerają; ten żelazem zabity, tamten trucizną zgładzony; inny nędzne życie kończy z nagłego przerażenia. A nadto całą wielką nędzą jest to, iż, gdy nic nie jest tak pewne jak śmierć,nie wie jednak człowiek końca swego i gdy mniema, że stoi, rozbija się i pełznie nadzieja jego. Nie wie bowiem człowiek, kiedy, gdzie lub jakim umrze sposobem, a wszakże to pewne jest, iż mu trzeba umrzeć.


4. Oto, Panie, jak wielka jest nędza człowieka, w której jestem i ani się lękam; jak wielkie utrapienie, które znoszę i nie boleję, ani do Ciebie wołami! Wołać będę, Panie, zanim przeminę, bym też nie przeminął,lecz w Tobie pozostał. Powiem tedy, powiem nędzę moją; wyznam przed Tobą podłość moją, nie będę się wstydził. Wspomóż mię;siło moja, przez którą się podniosę; wesprzyj mię, mocy moja, przez którą się ostoję, przyjdź, światło, przez które ujrzę; objaw się, chwało, przez którą się uweselę; ukaż się, życie, w którem żyć będę, o Panie, Boże mój.


W: Św. Augustyn, Księga rozmów duszy z Bogiem. Księga podręczna, Wydawnictwo Antyk, Warszawa-Komorów 2001.