9/ Maria jest gwiazdą wśród nocy

O najlepszy i wszechmocny, który tak się troszczysz o każdego z nas, jakbyś tylko nim jednym się opiekował, i tak czuwasz nad wszystkimi, jakby każdy byl dla Ciebie tym jedynym (Conf. III, 11,19).

Bóg nie przestaje nas do siebie przyzywać. Czyni to poprzez wszystko, co dzieje się we wszechświecie i w historii, poprzez wszystkie wydarzenia naszego życia. Wszystko jest Słowem Boga, wszystko wola, byśmy wrócili do Boga:

Ojcze Syna, który poucza nas, jak mamy do Ciebie powrócić. (...) Od Ciebie, Boże, otrzymaliśmy łaskę chroniącą nas od zupełnej zguby. Ty, Boże, pouczasz nas, byśmy czuwali (Sol. 1,1,2-3).

Jednak aby przyciągnąć nas do siebie z większą siłą, sam staje w naszym zasięgu; przejmuje nasz język, nawet nasze zachowania i wciąż mówi do nas: „Pójdź za mną!"

Słowo po to stało się Ciałem, aby Mądrość Twoja, przez którą świat stworzyłeś, mogła się stać mlekiem karmiącym nasze dziecięctwo (Conf. VII, 18,24).

Chrystus zwraca się do nas dzisiaj, jak nie\gdyś zwrócił się do pasterzy i do Mędrców. Bóg wzywa pasterzy za pośrednictwem aniołów: „(...) dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan" (Łk 2,11).

Aniołowie są posłańcami Boga, przeto aniołem jest każda osoba, jak również każde wydarzenie, które przynosi nam przesłanie ze strony Boga. Trzeba nam umieć rozeznawać znaki, aniołów, których Pan nam przysyła, i którzy nie przestają nam powtarzać: „Idźcie do Betlejem, narodził się wam Zbawiciel". Aniołowie, prawdziwi posłańcy Jezusa, są niczym szum łagodnego powiewu. Zapraszają nas do życia i do pokoju.

Bóg wzywa Mędrców poprzez pewną małą gwiazdę. Na firmamencie naszego życia także znajdują się nowe gwiazdy, nowe światła, które zapraszają nas. abyśmy ruszyli w drogę, na poszukiwanie Pana. Każda osoba jest Bożym światłem. Bóg jest w niej obecny.

Potrzebujemy oczu, aby widzieć gwiazdy, które błyszczą na firmamencie naszego życia. I to Dziewica Maria objawia nam zdolności naszego serca, te, które są nam potrzebne, aby dostrzec światło Boga. Pasterze i Mędrcy „Udali się z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie" (Łk 2,16); „Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją (...)" (Mt 2,11). Maria jest zawsze z Jezusem. Ażeby spotkać Jezusa powinniśmy zatem zdobyć te same zdolności, co Maria, stać się jak Dziewica Maryja. Możemy zbliżyć się do Jezusa przez Marię.

Maria nie jest nocą, ale gwiazdą wśród nocy; dlatego narodzenie się Jezusa zostało wskazane przez gwiazdę, która przywiodła, poprzez długą noc, wschodnich Mędrców do oddania czci Światłości, aby także w nich wypełnity się słowa iż „światłość w ciemności świeci" (*Ser, 223, D. 2).

Pan stoi u naszych drzwi i kołacze. Żebrze u nas o mieszkanie. Powinniśmy umieć otworzyć nasze drzwi owemu żebrzącemu Bogu. W tym właśnie miejscu Dziewica Maria nabiera dla nas znaczenia. Bóg prosi, abyśmy Go przyjęli. Zaś modelem, przykładem naszej postawy wobec owego zaproszenia ze strony Pana jest właśnie Dziewica Maria.

„Maryja, powie św. Łukasz, była poślubiona mężowi imieniem Józef. Trzeba, byśmy odczytali ten tekst w świetle mentalności tamtej epoki. Maria, zgodnie z ówczesnym zwyczajem, została wydana za mąż i nikt nie pytał jej o zdanie. Jej przyszłość została w caiości wyznaczona przez rodziców. Żadnej przestrzeni wolności, żadnej osobistej inicjatywy. Zaręczona z Józefem wie już, jakie życie ją czeka, patrząc na sposób, w jaki żyją wokół niej inne kobiety w Nazarecie.

I oto w tym całkowicie określonym życiu nagle pojawia się Bóg i odwraca to, czego ludzkie zwyczaje nie chcą lub nie mogą zmienić. Bóg odmieni całe życie Marii. Zaczyna od tego, że oddaje Marii głos: Bóg jako pierwszy pytają o zdanie. Bóg czyni z Marii kobietę wolną. Zatrzymał na niej swe spojrzenie i zaprasza ją, aby odrzuciła wszelki strach i bojaźń: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga" (Łk 1,30). Co więcej, prosi ją o odpowiedź; pyta ją o zdanie. Zaś „tak" Marii dla Bożego zamysłu oznacza także dla każdego z nas możliwość współpracy z Bogiem, która zniszczy naszą rutynę, stare, paraliżujące nas przyzwyczajenia, które nie pozwalają nam być tym, czym chciałby Bóg. On pragnie nas wyzwolić. Trzeba, byśmy pozwolili Mu to uczynić.

My, którzy wierzymy w Chrystusa, trwajmy w Jego Słowie. Trwając w nim, będziemy naprawdę Jego uczniami, albowiem Jego uczniowie to nie tylko dwunastu apostołów, ale i wszyscy ci, którzy trwają w Jego Słowie. W ten sposób poznamy prawdę, a Prawda, to znaczy Chrystus, Syn Boga, który powiedział: „Ja jestem Prawdą", Prawda nas wyzwoli; i uczyni nas wolnymi; wyzwoli nas nie z jarzma barbarzyńców, ale od tyranii demona, nie z niewoli, która jest ciężarem dla ciała, lecz od niesprawiedliwości, która zniewala duszę. Zresztą On tylko może nam przynieść ową wolność. Niech przeto nikt nie uważa się za wolnego, jeśli nie chce pozostać niewolnikiem. Jednak nasza dusza nie pozostanie w niewoli, ponieważ On co dzień darowuje nam nasze długi (* Ser. 134,6).

Jednak „tak" Marii, podobnie jak „tak" każdego z nas dla Bożego zamysłu, nie jest wypowiadane bez pewnych pytań. Maria nie widzi jasno. Różnica pomiędzy życiem, jakie wiedziemy a życiem, które proponuje nam Bóg jest zbyt wielka. Maria „(...) zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie" (Łk 1,29). Mimo to Maria obdarza Boga całym swym zaufaniem, przyjmuje Jego wyzwalające działanie. W swym sercu przyjmuje słowo, które Bóg do niej kieruje: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego!" I Maria staje się Matką Boga. Dzięki swej wierze sprawia, że Jezus przychodzi na świat.

W chwili Zwiastowania Maria pomaga nam zrozumieć wszystkie wezwania, jakie Bóg kieruje do nas w centrum naszego życia. Wszyscy jesteśmy wezwani do przeżywania tego, co Maria przeżyła w momencie Zwiastowania. Jest ona dla nas przykładem osoby ludzkiej, która czuje się dotknięta Bożą łaską, która tę łaskę przyjmuje i czyni z niej fundament swego życia.

Bóg interweniuje w naszym życiu, a wiara odnosi się właśnie do owego działania Boga w nas.
Bóg puka do naszych drzwi, a życie wiarą to odkrywanie tego, co Bóg w nas uczynił i nadal czyni. Życie każdego z nas jest historią świętą, historią działania Boga w nas. Możemy czerpać siły w wielu „zwiastowaniach", jakie przeżywamy. A Maria uczy nas, jak je przyjmować. Dziewica Maria oswaja nas ze sposobem, w jaki Bóg oddziałuje na nasze życie.

Maria wykonała wolę Ojca, dlatego dla niej czymś więcej było być uczniem Chrystusa, niż być Jego matką; było dla niej większym błogosławieństwem być uczniem Chrystusa, niż być Jego Matką. Zatem Maria była błogosławiona dlatego, że jeszcze zanim Go porodziła, nosiła Mistrza w swym łonie. Zobacz, czy to, co mówię, nie jest prawdą. Gdy Chrystus przechodził pośród tłumów, które szły za Nim, i działał cuda, jakaś kobieta wykrzyknęła: „Szczęśliwe łono, które Cię nosiło!" A Pan, abyśmy nie szukali szczęścia w ciele, cóż odpowiedział? „Szczęśliwi raczej ci, którzy słuchają Słowa Bożego i zachowują je". Maria była przeto błogosławiona, bo słuchała i zachowywała Słowo Boga; zachowywała Prawdę w swym duchu raczej niż ciało w swym łonie. Chrystus jest Prawdą, Chrystus jest ciałem; Chrystus-Prawda był w duchu Marii, ciało Chrystusa było w łonie Marii; jednak to, co jest w duchu, jest większe niż to, co nosimy w ciele (*Ser. 72A, 7).

Zatem pierwszą postawą Marii w obliczu wydarzeń jej życia jest refleksja. Św. Łukasz zauważa to wielokrotnie: „(...) i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie" (Łk 1,29). „A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu" (Łk 2,51). Maria jest kobietą, w której życiu refleksja zajmuje bardzo ważne miejsce.

W słowach Zachariasza anioł odkrył nieobecność wiary; zauważył wątpliwość, brak zaufania, i anioł pokazał mu to, zabierając możliwość używania głosu, by ukarać go za to, że nie uwierzył. A Najświętsza Maria Panna: „Jak mi się to stanie, skoro nie znam męża?" Dostrzeżmy tutaj jej ślub dziewictwa. Ale mówiąc: „Jakże się to stanie?", szuka sposobu: nie poddaje wcale w wątpliwość Bożej wszechmocy. „Jakże się to stanie?" Ogłaszasz mi syna: widzisz, że moje serce jest przygotowane, ale wyjaśnij mi sposób, w jaki się to stanie. I anioł, jak widzimy, wie doskonale, że u Marii owo pytanie nie wyklucza wiary. Widzi, że. poszukuje, ale że zachowuje ufność w Bogu, i nie odmawia jej wyjaśnień (* Ser. 291,5).

Maria zachowuje i interpretuje w swym sercu wszystkie przeżyte wydarzenia. Wiara nie jest ślepym posłuszeństwem. Wiara, jeśli przeżywana jest głęboko, jest wiarą aktywną, rozumiejącą i interpretującą i doświadczającą Słowo Boże, które jest do nas kierowane. Wiara nie jest jednak nigdy czymś raz osiągniętym. Zawsze trzeba ją budować, przeżywać na nowo, odtwarzać. Publiczne życie Jezusa, kontestowanego lub słuchanego, odrzucanego bądź naśladowanego, jest dla Marii okazją do pogłębienia wiary. Rysuje się w niej zbliżenie pomiędzy matką, która kocha swego Syna z całego serca, a kobietą wierząca, która idzie w ślad za Zbawicielem. Każdego dnia musi dostosowywać się do wyboru, jakiego dokonała w chwili Zwiastowania: rozpoznawać w Jezusie kogoś znacznie więcej niż swego Syna — Słowo Boga. które przyszło zamieszkać wśród nas, które powinniśmy zrozumieć i zastosować w życiu. W Marii jest pewne wewnętrzne rozdarcie pomiędzy macierzyństwem, które jest posiadaniem, a posłuszeństwem woli Boga, które jest wyzuciem ze wszystkiego.

Ta wiara Marii wyraża się w uderzający sposób w tajemnicy Nawiedzenia. Szczegóły, jakich dostarcza nam Ewangelia na temat Nawiedzenia, mają bardzo bogate znaczenie i mogą pomóc nam pochwycić sens tego, do czego zobowiązuje nas wiara. „W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w [pokoleniu] Judy" (Łk 1,39).

W chwili Zwiastowania Maria uwierzyła w to, co jej zostało powiedziane od Pana. Wierzyć oznacza ustawić całe nasze życie w przestrzeni Słowa Bożego, związać je z nim; a zatem opuścić wszystko, co nam przynależy, aby być tylko dla Boga. Oto dlaczego Maria podczas Zwiastowania niejako łączy się ze słowem, które usłyszał Abraham: „Opuść twój kraj..."; „Wyjdź..."; „Porzuć twój dom". I Maria wyrusza w drogę. Wyruszyć w drogę to „wszystko porzucić", wejść w ubóstwo serca, aby należeć tylko do samego Boga, Maria opuszcza swój dom, aby mieć odtąd tylko jeden dom: Słowo Boże. Pozwala, aby kierowało nią jedynie światło pochodzące od Boga.

Maria wchodzi do domu Zachariasza i pozdrawia Elżbietę. Pozdrawia Elżbietę w najdosłowniejszym i najgłębszym znaczeniu tego wyrażenia: przynosi jej zdrowie, zbawienie, czyli to, co jej samej przyniósł anioł. Maria staje się przeto dla Elżbiety Aniołem Zwiastowania. Dlatego „gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę" (Łk 1,41). Bóg jest Miłością, a miłość to dawanie siebie. Maria, pełna Boga, pełna łaski, może tylko dawać Boga.

Ciekawym jest móc stwierdzić, że św. Jan nie nazywa Marii nigdy jej imieniem. Nazywa ją zawsze „Matką Jezusa", choć regularnie używa imienia Maria, gdy mówi o innych kobietach: Maria z Betanii, Maria z Magdali, Maria, żona Kleofasa. Omijanie imienia Marii jest ze strony św. Jana całkowicie zamierzone. Chce nam pokazać całkowity dar Marii dla Jezusa. Maria jest jedynie „Matką Jezusa".

Trzeba nam jeszcze zauważyć inny fakt ewangeliczny, który oświeca nas na temat misji Marii w naszym życiu. W taki sam sposób, w jaki św. Jan mówi o „Matce Jezusa", czyli anonimowo, mówi on także o „uczniu, którego Jezus miłował". I oto obydwoje, Matka i uczeń stają razem pod krzyżem. „A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego (...). Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: "Niewiasto, oto syn Twój». Następnie rzekł do ucznia: "Oto Matka twoja". I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie". (J 19,25-27).

„Uczeń, którego Jezus miłował" jest, jak Maria, człowiekiem wiary i wyobrażeniem nas wszystkich, tego, czym winniśmy być. Maria jest i powinna być Matką wszystkich uczniów Jezusa, wszystkich tych, którzy przyjmują Słowo Boga i sprawiają, że przynosi ono owoce.

Św. Jan powie nam: „I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie" (J 19,27). A oto komentarz św. Augustyna:

Lecz gdzie przyjął Jan Matką Pana? Nie należał bowiem do tych, którzy powiedzieli: „Otośmy opuścili wszystko i poszliśmy za Tobą". Ale wtedy też usłyszeli: „Ktokolwiek opuści to ze względu na Mnie, ten otrzyma w tym świecie sto razy więcej". Miał więc ów uczeń stokroć więcej niż to, co opuścił, mógł przeto przyjąć Matkę Tego, który mu Ją powierzył. Jednakże błogosławiony Jan otrzymał stokroć więcej w tej społeczności, w której nikt nie nazywał czegoś swoim, lecz mieli wszystko wspólnie, jak to w Dziejach jest napisane. Tacy bowiem byli apostołowie, jakby niczego nie mieli, a wszystko posiadali. Jakże wiec uczeń i sługa przyjął do swego Matkę swego Nauczyciela i Pana, skoro nikt tam nie nazywał czegoś swoim? (In Joh. ev. 119,3).

Wyrażenie „uczeń wziął Ją do siebie" ma zatem znacznie głębszy sens. „Uczeń, którego Jezus miłował" przyjmuje Marię jako swą „matkę" w tym, co jako uczeń posiada najbardziej szczególnego, w tym, co naprawdę czyni go uczniem, to znaczy w wierze. Uczeń przyjmuje Marię jako swą Matkę w wierze. I my wszyscy, uczniowie Jezusa, powinniśmy przeżywać naszą wiarę, przyjmować Jezusa i słuchać Jego Słowa, jak Maria.

Każdy z nas winien stać się Dziewicą Marią. Posiąść te same zdolności, ażeby spotkać Jezusa w naszym życiu.

W końcu do wszystkich powiadam, do wszystkich to mówię (...). Czyńcie we wnętrzu dusz waszych to, co podziwiacie w ciele Marii. Ten, który w sercu swoim wierzy w sprawiedliwość, Boga poczyna; ten, który przez usta wyznaje zbawienie, Chrystusa rodzi (Ser. 191,4).

Modlitwa

Przyjdź, Panie, i porusz nasze serca. Przywołaj nas do siebie. Zapal nas i porwij. Niech nas owieje Twoja woń i słodycz Twoja — abyśmy już Cię pokochali, już pobiegli ku Tobie. Iluż ludzi do Ciebie powraca z zaślepienia jeszcze głębszego (...). Przychodzą i oświeca ich jasność, której się poddają. Wszystkim bowiem, którzy przyjmują tę światłość, dajesz moc, aby się stali dziećmi Twoimi (Conf. VIII, 4,9).

W: J. Garcia OSA, Święty Augustyn albo głos serca, Wydawnictwo "M", Kraków 1998.